środa, 26 grudnia 2018

Relacje między Szwecją a Rzeczpospolitą w XVII w.


W 1587 r. królem Polski został Zygmunt III Waza. W tymże roku zawarto także układ w szwedzkim mieście – Kalmar, który ustalał co wydarzy się z tronem szwedzkim po śmierci obecnie panującego króla Szwecji – Jana III, który był ojcem naszego nowo wybranego władcy. Wskutek tej umowy jego następcą miał zostać nasz król, co stworzyłoby unię między Rzeczpospolitą a Szwecją. Jan III zmarł w 1592 roku i zrodził się związek pomiędzy dwoma państwami. Patrząc na mapę Europy z końca XVI wieku wygląda to wspaniale, granice tego nowo-powstałego quasi-imperium są co najmniej imponujące. Aczkolwiek utrzymanie tej unii, było niemożliwe i nawet największy geniusz nie podołałby temu wyzwaniu będąc na miejscu Zygmunta III. Głównym powodem było to, że w tamtych czasach Szwedzi byli już od wielu lat protestantami, w dodatku bardzo gorliwymi, zatem nie dopuściliby oni, aby rządził nimi król-katolik, z kolei panowie Rzeczpospolitej nie zaakceptowaliby króla-niekatolika. Mimo tych różnic Zygmunt został królem Szwecji, oficjalnie koronowanym w roku 1594 w słynnej Uppsali. Wydawać by się mogło, że sytuacja jest dość bezpieczna, skoro panowie szwedzcy zgodzili się na koronację. Były to tylko pozory, ponieważ znaczna część szwedzkiej elity nie była za tym, aby dać dotychczasowemu królowi Rzeczpospolitej również koronę swej ojczyzny. Na swojego regenta Zygmunt, gdy musiał wracać na ziemie polskie (król mógł opuścić Rzeczpospolitą tylko za zgodą sejmu i na określony przez sejm czas), wyznaczył Karola Sudermańskiego, znanego też z historii jako Karola IX. Karol zbuntował się przeciwko władzy Zygmunta i w 1599 r. unia zakończyła się, dotychczasowy regent został królem – stąd właśnie wynika fakt, iż Karol Sudermański został Karolem IX. Obiektywnie rzecz ujmując owa unia była niemożliwa do utrzymania, zatem było kwestią czasu, aż zostanie ona zerwana. Pozwolę sobie na wtrącenie pewnej dygresji, mianowicie pojawiają się niektóre, dość romantycznie myślące umysły, twierdzące, iż RON na przełomie XVI i XVII w. mogła stworzyć wielką unię między Rosją, Szwecją, a Rzeczpospolitą właśnie. Takie myśli mogą się zrodzić tylko jako efekt dużej ignorancji wobec wielu faktów historycznych.

Wracając do meritum – Rzeczpospolita wkroczyła w wiek XVII mając pewne terytoria sporne ze Szwecją, mianowicie Inflanty. Tereny dzisiejszej Estonii i Łotwy były bardzo istotne dla kontrolowania handlu na Morzu Bałtyckim. Stąd też, były one przez wiele lat polem do rywalizacji nie tylko Rzeczpospolitą a Szwecją, lecz dodatkowo w ten spór włączyła się Rosja. Na samym początku XVII stulecia ziemie te kontrolowała Rzeczpospolita, choć Karol IX chciał zdobyć je dla swego państwa. Toteż od samego początku, już w roku 1601 rozpoczęła się wojna polsko-szwedzka, która, z przerwami, toczona była aż do roku 1635, kiedy to zawarto rozejm w Sztumskiej Woli. Jednak w sposób faktyczny, Rzeczpospolita Obojga Narodów utraciła Inflanty już w roku 1622 wskutek rozejmu w Mitawie. Potem była jeszcze zwycięska bitwa morska pod Oliwą w roku 1627, ale niewiele ona zmieniła, w 1629 r. zawarto kolejny rozejm, potwierdzający warunki rozejmu mitawskiego, aż ostatecznie, już za panowania Władysława IV Wazy, zawarto kolejną ugodę, wspominany już rozejm w Sztumskiej Woli. Miał on zagwarantować pokój między Szwecją, a Rzeczpospolitą do 1661 roku, a jak wiemy historia potoczyła się inaczej i już w 1655 roku wybuchł kolejny wielki konflikt. To wtedy doszło do znanego nam doskonale potopu szwedzkiego, który utrwalił się w pamięci wielu Polaków głównie dzięki Henrykowi Sienkiewiczowi, żyjącemu kilkaset lat później. Karol X Gustaw, król Szwecji, najechał na ziemie polskie i w ekspresowym tempie opanował znakomitą część kraju, w czym niewątpliwie pomógł mu ród Radziwiłłów, który 20 października 1655 r. dopuścił się zdrady króla i Rzeczpospolitej oddając Litwę w ręce szwedzkiego władcy.
Sytuacja wydawała się być krytyczna, władca Siedmiogrodu oraz Karol X Gustaw planowali nawet, w roku 1656 dokonać rozbioru Rzeczpospolitej. Plan ten zawarty został w traktacie z Radnot. Uwzględniono w nim także interesy Fryderyka Wilhelma, elektora brandenburskiego, Bogusława Radziwiłła (wspominanego już przeze mnie zdrajcy) oraz Bohdana Chmielnickiego, który to w roku 1648 doprowadził do buntu Kozaków, w historii znanym pod pojęciem powstania Chmielnickiego. Tenże zryw doprowadził do wielu nieszczęść i również ,,dzięki” niemu Szwedzi zdecydowali się najechać na Rzeczpospolitą. Ponadto doprowadził on do konfliktu polsko-rosyjskiego, który sprawił, że Kijów wraz ze znaczną częścią Ukrainy już na zawsze przestał być polskim miastem. Mimo wszystko Rzeczpospolita zdołała się przed tą katastrofą wybronić i Szwedów ze swych ziem wyprzeć, ale XVII stulecie było swoistym wstępem do nowego rozdziału w historii Polski, który my, z perspektywy czasu, posiadając wiedzę, której ludzie z XVII wieku posiadać nie mogli, możemy nazwać ,,Powolnym upadkiem wielkiego mocarstwa, tworzonego przez setki lat – Rzeczpospolitej Obojga Narodów”. Swój wpływ na tenże XVII – wieczny kryzys, który ostatecznie doprowadził do rozbiorów, miały między innymi relacje między Szwecją a Rzeczpospolitą.


niedziela, 16 grudnia 2018

Krótka analiza relacji polsko-żydowskich w latach 1939-1945 wraz z refleksją nad słusznością dzisiejszej polityki historycznej Izraela


Warto poddać pod analizę słuszność twierdzenia, że Polacy podczas II WŚ byli antysemitami, z czym wiąże się również sformułowanie ,,polskie obozy śmierci”. Całe to pojęcie wymaga wielu uwag precyzujących, najpierw pochylę się nad terminem wskazującym, że niemieckie obozy koncentracyjne były polskim tworem. Fakt, to swoiste piekło, którym był każdy z obozów, zostało stworzone na ziemiach polskich, ale stało się to oczywiście w latach, w których ziemie polskie były pod panowaniem III Rzeszy, więc nie podlega dyskusji fakt, iż to Niemcy są odpowiedzialni za ten twór, który zakończył miliony istnień. Sam zresztą fakt, że w obozach zginęło tak wielu Polaków wskazuje, że nie mogło być to polskie ,,dzieło”. Oczywiście widzimy tu zastosowanie bardzo powszechnego środka, jakim jest metoda półprawdy, co prowadzi do oczywistej manipulacji. W tym wypadku używając sformułowania stwierdzającego, że obozy zagłady są polskim tworem stajemy się ofiarami wielkiego kłamstwa historycznego. Bezpośrednio wiąże się to z pojęciem antysemityzmu i przypisywaniem tej postawy Polakom podczas II WŚ i ogólnie w XX wieku. Ja skupię się głównie na latach II wojny światowej, choć relacje polsko-żydowskie w całym XX wieku są również godne analizy i z pewnością w niedalekiej przyszłości podejmę się próby quasi-syntezy owych stosunków. Wracając do meritum tej pracy – na samym początku należy podkreślić, że wielu Polaków przed wybuchem wojny cechowało zachowanie antysemickie. To fakt, zatem nie można z tym dyskutować, lecz stwierdzenie, że Polacy w dwudziestoleciu międzywojennym byli antysemitami jest właśnie wspominaną przeze mnie wcześniej metodą półprawdy! Koniecznością jest podkreślenie, że owe antyżydowskie podejście wynikało nie z pobudek rasowych, a z przyczyny czysto ekonomicznych! Żydzi mieli kontrolę nad sklepami i ogólnie rzecz biorąc nad handlem w wielu miejscach odrodzonej Rzeczpospolitej – szczególnie w drobnych miastach. Nie tłumaczy to oczywiście antyżydowskich postaw, ale jest o tyle istotne, że wobec wybuchu wojny i katastrofy wielu ludzi, Polacy, choć sami byli w niebezpieczeństwie pomagali Żydom na ogromną skalę. Co ciekawe pomagali nawet ludzie, którzy przed wojną słynęli z antysemickich postaw. Dlatego było to tak istotne, że owa antyżydowska postawa wynikała z pobudek ekonomicznych, nie rasowych.

W całej okupowanej przez Hitlera Europie tylko Polakom groziła kara śmierci za współpracę z Żydami, tj. pomaganie im, ukrywanie ich. Nie sposób również zapominać, że tylko Polacy w żaden oficjalny sposób nie współpracowali z III Rzeszą i o tym, że ani rząd londyński, ani Polskie Państwo Podziemne nigdy nie podjęło żadnej współpracy z hitlerowskimi Niemcami, aby działać na szkodę Żydów. Nawet gdy naziści proponowali Polakom współpracę, która dałaby Polakom więcej swobody i wolności, Polacy zachowali swój honor i kolaboracji z Hitlerem się nie podjęli. Pomimo faktu istnienia kary śmierci na ziemiach polskich za pomoc narodowi żydowskiemu, to my uratowaliśmy największą ilość Żydów. Naziści chcieli wymordować również naród polski, zatem to nie było tak, że Żydzi ginęli, a Polacy prowadzili obok nich beztroskie życie. Chociażby to sprawia, że nie możemy mówić o tym, że Polacy nie uratowali wszystkich Żydów lub że uratowali ich za mało! Liczby wskazują na to, że w okresie całej II wojny światowej Polacy ukrywali nawet ok 450 tysięcy Żydów, lecz nie wszyscy zdołali przetrwać, właśnie ze względu na ogromne trudności, szacuje się więc, że dzięki Polakom przetrwało 300 tysięcy Żydów. Czy to mało? Pamiętajmy, że za pomoc dla narodu żydowskiego groziła kara śmierci, że panowała ogromna bieda i wielu Polaków nie pomagało tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie miało jak, przez brak funduszy. Warto też jednak pamiętać o tych, którzy zachowywali się niegodnie – o szmalcownikach. Stwierdzono, że takich przypadków było kilka tysięcy. Jednak porównując to z liczbą Polaków, którzy pomagali, przywołując fakt, że i naród żydowski miał podczas II wojny światowej w swoich ,,szeregach” postaci, które kolaborowały z Niemcami, pamiętając również, że Polskie Państwo Podziemne otwarcie walczyło ze szmalcownikami (za szmalcownictwo groziła kara śmierci, którą ciężko było realizować, lecz mimo to, nierzadko się to udawało), a sam rząd londyński najaktywniej z wszystkich alianckich rządów działał, aby uznać skalę zbrodni na Żydach, to również rząd Władysława Sikorskiego starał się o to, aby przeprowadzić akcje odwetowe za mordy na Semitach. Ponadto to również dzięki aktywnemu działaniu Polaków alianci bardzo szybko dostawali informację o tym, co dzieje się w Polsce (zasługa dzielnych polskich kurierów z GG).
Kolejnym aspektem wartym poruszenia jest fakt, z czego wynikała znakomita większość antyżydowskich postaw Polaków podczas II wojny światowej. Warto pamiętać, że Żydzi na wschodzie ówczesnej Polski owacyjnie witali Armię Czerwoną w roku 1939 i przez 2 lata, w których Sowieci panowali nad wschodnią Polską chętnie z nimi współpracowali. To wywoływało w Polakach chęć zemsty, zatem stwierdzenie, że Polacy na kresach wschodnich byli antysemitami, nie wskazując na fakt, że często wynikało to z chęci swoistego rewanżu, za współpracę z wrogiem i okupantem jest wspominaną już przeze mnie metodą półprawdy. Oczywiście nie można zapominać o marginesie społecznym, który bez powodu działał na szkodę narodu żydowskiego, ale nie ma tutaj szczególnego pola do analizy – tacy ludzie po prostu byli, lecz nie można z nimi, choćby ze względu na to ile Polacy zrobili dla Żydów mimo okropnych warunków, utożsamiać całego narodu polskiego, gdyż my – Polacy również cierpieliśmy, my także mieliśmy swój ,,Zapomniany Holokaust [Richard C. Lukas – polecam :) ], zatem twierdzenie, że Polacy nie zrobili wszystkiego co mogli, aby uratować Żydów lub uratowali ich za mało jest godne analizy i przemyślenia, które to zostawiam tym, którzy ten artykuł przeczytali, a po więcej danych i jeszcze głębszą analizę prawdziwego oblicza niemieckiej okupacji wobec Polaków zapraszam do wymienionej już wyżej pozycji Richarda C. Lukasa - ,,Zapomniany Holokaust”. Uważam, że jest to godny temat do refleksji, choćby ze względu na to, jak w dzisiejszym świecie łatwo używa się słowa ,,antysemita” lub ze względu na istnienie ,,Przedsiębiorstwa Holokaust”, lecz jest to temat na oddzielną pracę. 

czwartek, 13 grudnia 2018

Między demokracją a anarchią w Rzeczpospolitej



Analizę problemu zawartego w temacie pracy należy rozpocząć od ustalenia, w którym momencie historii Polski swój początek ma myśl szlachecka o złotej wolności. Oczywiście do pewnego momentu nie będziemy mówić o szlachcie jako stanie, lecz jego odpowiednikiem we wczesnej historii Polski mogą być różni możnowładcy, a także wybitne jednostki, które były w stanie osiągnąć wielki sukces, pnąc się w górę po kolejnych szczeblach urzędniczych. Przykładem takiej postaci jest Sieciech, który był palatynem na dworze Władysława Hermana. Sam Herman, choć był uzurpatorem, rządził Polską – dzięki zgodzie społeczeństwa. Już wtedy widać więc tę tendencję, że Polacy nie dawali nad sobą panować w sposób absolutny. Wracając do Sieciecha, był on człowiekiem spoza rodu Piastów, co jest dość istotne, gdyż pokazuje, że już w 55 lat po śmierci Bolesława Chrobrego, czyli 2-go historycznego władcy Polski, pojawił się ktoś, kto miał na tyle duże wpływy, iż po dziś dzień panuje na temat Sieciecha cała masa legend. Jedną z nich jest to, że był faktycznym ojcem dzieci przypisywanych Hermanowi, a inną ta, w której to Sieciech miał sprawować faktyczną władzę nad ówczesną Polską. Ostatecznie ten pierwszy i jakże wpływowy człowiek upadł, lecz swoje piętno na historii Polski pozostawił…
W roku 1138 zmarł Bolesław Krzywousty. Wtedy również do życia wszedł jego testament, który zakładał podzielenie Polski na dzielnice, nad którymi władzę zwierzchnią miał posiadać senior, najstarszy Piast. Pierwszym władcą senioralnym został Władysław Wygnaniec. Sam przydomek wskazuje, jaki los go spotkał. Już po 8 latach, w 1146 roku, został wygnany, zbiegł do Świętego Cesarstwa Rzymskiego Domu Niemieckiego, gdzie został przyjęty i gdzie pozostał, aż do końca swoich dni wraz z żoną – Agnieszką i do pewnego momentu potomkami, którzy jednak wrócili do Polski i przejęli władzę nad Śląskiem.
W roku 1179 z dzielnicy senioralnej wygnany został Mieszko III Stary, ówczesny senior Polski. W rok po tym wydarzeniu, następcą został Kazimierz II Sprawiedliwy, czym złamany został testament Krzywoustego. Kwestię tę uregulował zjazd w Łęczycy z roku 1180, który złamał zasadę senioratu w Polsce. Najważniejszym w tym wszystkim dla tematu mojej pracy jest to, że już wtedy duży wpływ na wybór księcia senioralnego miały najbardziej wpływowy rody z Małopolski. W 1202, gdy władcą senioralnym miał zostać Leszek Biały, postawiono przed nim wymóg usunięcia ze swoich współpracowników dotychczas bliskiego Leszkowi Goworka. Widać już więc na ponad 300 lat od oficjalnie uznawanego pacta conventa, swoiste wymagania wobec potencjalnego władcy, które musi on wykonać, aby uzyskać tron. Oczywiście ten dość prosty wymóg nie miał tak doniosłej skali jak pacta conventa, lecz motyw elekcji władcy ujawnia się już wtedy, gdyż Leszek Biały nie został księciem senioralnym, właśnie dlatego, że owego warunku nie spełnił.
Warto zatem pamiętać, że swoich początków owa myśl szlachecka, tak znana i kojarzona głównie z wiekiem XVII, mówiąca o złotej wolności ma swą genezę nawet w początkach wieku XIII.
Oczywiście to wszystko musiało ewoluować, lecz wiemy z historii, że tak właśnie się stało i w pewnym momencie owe pragnienie wolności, wręcz domaganie się jej doprowadziło do upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ta wolność była jedną z głównych słabości ustroju Rzeczpospolitej w latach późniejszych…
Kolejnym etapem w tworzeniu się nowego stanu społecznego i jego praw był rok 1370. To wtedy zmarł Kazimierz Wielki, a władzę miał przejąć człowiek spoza rodu Piastów – Ludwik Węgierski (na Węgrzech znany jako Wielki, w Polsce na taki przydomek nie zasłużył). To za jego rządów polska ,,szlachta” (wtedy jeszcze nie można wyodrębniać tego stanu, lecz widać, że jego powolne kształtowanie się dobiega ku końcowi) otrzymała przywilej koszycki. Był to rok 1374.
Wspomniany przywilej znosił możliwość pobierania podatku od polskiego możnowładztwa/szlachty.
Jest to istotny moment w historii polskiej, a z czasem dołączy do tego również litewska i ruska szlachta, gdyż daje dużo wolności szlachcie, której od czasu przywileju koszyckiego, władca nie może pobierać podatku większego niż dość skromny, ustalony również, w owym przywileju koszyckim.
Siła i wpływy polskiej szlachty z czasem tylko rosły, już Władysław Jagiełło i następni władcy z dynastii Jagiellonów byli wybierani, de facto w sposób elekcyjny, gdyż szlachta polska, litewska i ruska miała duży wpływ na wybór Króla.
Przykładem może być fakt, że Władysław Jagiełło przez kilka lat próbował porozumieć się z opozycjonistami, w tym szlachtą, którymi kierował Zbigniew Oleśnicki, co do faktu następstwa tronu. Sukcesję na rzecz Władysława, później nazwanego Warneńczykiem, szlachta i inni wpływowi ,,panowie Rzeczpospolitej” potwierdziła dopiero, gdy Jagiełło uznał ich prawa, zawarte w tzw. porozumieniu z Brześcia z 1425 r. Warto odnotować, że początkowo król nie chciał ich ratyfikować, lecz owi panowie Rzeczpospolitej wymusili to na Jagielle. Widać więc już wtedy ogromne wpływy, jakie miała szlachta. Póki co nie działały one na szkodę Rzeczpospolitej, lecz z czasem sytuacja zmieniła się i złota wolność szlachecka stała się problemem ustrojowym Rzeczpospolitej Obojga Narodów…
Kolejnym etapem jest rok 1454. Kazimierz IV Jagiellończyk potrzebuje armię na wojnę z Zakonem Krzyżackim. Król chce zwołać pospolite ruszenie, jednak pojawia się przeszkoda. Szlachta chce wymusić na władcy przyznanie im kolejnego przywileju, w zamian za ,,chwycenie za broń”. Kazimierz IV nie ma wyboru, przyznaje szlachcie kolejny przywilej, nazwany od miejsca jego podpisania nieszawskim. Ogranicza on swobodę decyzji króla…
Ostatnim etapem rozwoju demokracji szlacheckiej w Polsce jest konstytucja sejmowa z 1505 roku, zawarta na sejmie w Radomiu, znana jako Nihil novi. Jej znaczenie można ująć w krótkim sformułowaniu ,,nic nowego bez naszej (szlacheckiej) zgody”. Umacniała więc ona pozycję szlacheckiej izby poselskiej.
Wiek XVI w historii Polski określany jest złotym wiekiem, okresem w historii, gdzie Polska, a potem Rzeczpospolita Obojga Narodów przeżyła znakomity rozkwit, m.in. ze względu na postać Bony Sforzy, żony Zygmunta Starego, która ,,przywiozła” ze sobą do Polski, wiele tego, co ,,włoskie”. Chociażby renesans, to pojawiło się w Polsce właśnie za czasów panowania męża Bony - Zygmunta Starego.
Szczególny rozkwit swego ustroju Rzeczpospolita Obojga Narodów przeżywała w wiekach XVI, XVII I XVIII, kiedy to już w sposób faktyczny szlachta wybierała władców, którzy musieli podporządkować się zasadom przezeń narzuconym. Widzimy więc, że gdy we Francji rozwijała się monarchia absolutna, pod która podwaliny położył kardynał Richelieu, w Rzeczpospolitej rozwijała się demokracja szlachecka.
Polski konflikt ze Szwecją rozpoczyna się już w roku 1587. To wtedy została zawarta tzw. unia kalmarska, nazywana tak jak ta z 1397, która nie dotyczyła Polski. W tej drugiej unii kalmarskiej, która już bezpośrednio dotyczyła Rzeczpospolitej uznano, iż następcą ówczesnego króla Szwecji, Jana III Wazy zostanie jego syn, Zygmunt III Waza – Król Polski.
Co to oznaczało?
Znaczyło to mniej więcej tyle, że w momencie śmierci swojego ojca, Zygmunt III zjednoczy pod swym berłem ziemie Rzeczpospolitej Obojga Narodów i Szwecji. Byłoby to największe imperium XVI i XVII - wiecznej Europy. W roku 1592 stało się to faktem. Jan III Waza zmarł, a następcą został Zygmunt III Waza, który panował ogromnym imperium, lecz niestabilnym. Faktycznie rzecz ujmując utrzymanie tejże unii było niemożliwe, gdyż już wtedy dla Szwedów bardzo ważnym aspektem była religia protestancka, więc na pewno sama unia nie byłaby długotrwała, ale kto wie, może gdyby nie polska szlachta Zygmunt III zdołałby utrzymać tę unię dłużej niż przez 7 lat?
Kolejną straconą okazją jest okres Wielkiej Smuty w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Ponownie za panowania Zygmunta III Wazy, choć tym razem sytuacja klarowała się w sposób zgoła inny.
Istniała opcja, w której carem miał zostać Władysław IV Waza, syn Zygmunta III. Była to jednak bardzo utopijna myśl, a sam Władysław IV skończyłby zapewne tak samo jak Pierwszy Łżedymitr. Zygmunt III nie zgodził się na to i tron moskiewski w 1613 r. objął Michał Romanow.
To wszystko bardzo mocno wiąże się z wydarzeniami w Rzeczpospolitej, a więc również ze szlachtą.
Warto też rozważyć, co gdyby Rzeczpospolita nigdy nie dała szlachcie tyle wolności, a władcy rządziliby w sposób absolutny, jak np. we Francji. Na pewno nie mielibyśmy tych pięknych, iście republikańskich tradycji, lecz pozbylibyśmy się wielu słabości, które doprowadziły Rzeczpospolitą Obojga Narodów do upadku w niecałe 200 lat po tym, gdy miała realne szanse rządzić Szwecją (nawet przez jakiś czas), a w Wielkim Księstwie Moskiewskim istniała koncepcja osadzenia na tronie polskiego królewicza. Czy nie jest to upadek z nieba do piekła, którym w tym wypadku jest utrata niepodległości? Rozważę to w dalszej części mojej pracy…
Warto również skupić się na mentalności szlachty polsko-litewsko-ruskiej z XVII wieku. Idealnie oddają to nawet wypowiedzi z literatury dotyczącej zagadnień historycznych. W Potopie Henryka Sienkiewicza Andrzej Kmicic, główny bohater, wspomina, iż w ,,naszej Rzeczpospolitej, każdy kto ma szabelkę i umie się nią posługiwać, jest wolny”. Tak w rzeczy samej było i takie mniemanie miała szlachta. Była ona stanem ponad wszystkie inne, a nawet ponad Króla. Oprócz tego, a wręcz należałoby użyć sformułowania przede wszystkim, szlachta w Rzeczpospolitej sądziła, że wszystko co nasze jest najlepsze, a rozwiązania zachodnich sąsiadów są po prostu złe i nie należy ich wprowadzać. To ,,dzięki” temu Rzeczpospolita nie rozwinęła się należycie w XVII i XVIII wieku, co doprowadziło do jej upadku.
Wracając do dziejów politycznych Rzeczpospolitej, kolejnym momentem, w którym szlachta zostawiła po sobie negatywną pamiątkę w polskiej historii jest powód, dla którego wybuchło powstanie Chmielnickiego. Polski szlachcic wykazał się wobec niego ogromną niesprawiedliwością, a sam Bohdan Chmielnicki nigdzie nie mógł owej sprawiedliwości zyskać. Stanął zatem na czele Kozaków i rozpoczął powstanie, które kosztowało Polskę wiele sił, oderwało od polski znaczne połacie ukraińskich ziem, a przede wszystkim ukazało słabość polskiego ustroju.
Wobec tego wydarzenia należy wspomnieć o postaci, która swoimi zasługami na tyle zapisała się w pamięci ludzi, nawet mu współczesnych jest Jeremi Wiśniowiecki, który jako jedyny nie bagatelizował powstania Chmielnickiego. Dzięki jego bohaterskiej walce z Kozakami, dzięki tym zasługom, jego syn został wybrany jako następca Jana Kazimierza, który został królem po Władysławie IV, w roku 1648.
Gdyby powstała Rzeczpospolita Trojga Narodów mógł zakończyć się problem kozacki, raz na zawsze, lecz niestety do tego nie doszło, a szkoda, gdyż była to szansa na realne uspokojenie sytuacji wewnętrznej związanej z Kozakami. Wobec ugody perejasławskiej, zawartej między Kozakami a władcami Rosji, Polska utraciła znaczną część Ukrainy.
Widzimy więc jak wiele problemów XVIII-wiecznej Rzeczpospolitej swoją genezę ma o wiele wcześniej, począwszy nawet od XIV w.
Osiemnaste stulecie stało się po prostu momentem w historii Polski, w którym wszystkie wady demokracji szlacheckiej wysunęły się na pierwszy brzeg.
W 2 poł. XVII w. Polska stoczyła wojnę z Imperium Osmańskim, która jest pamiętana głównie dzięki bitwie pod Wiedniem z 12 września 1683 r. Mimo naszej ogromnej zasługi w tejże wojnie koalicyjnej przeciwko Turkom Osmańskim nasz wpływ na los wojny nie został doceniony, a zyski z pokoju zawartego w 1699 roku w Karłowicach bardzo małe.
Warto jednak zatrzymać się na ostatnich latach XVII wieku, aby opisać pewien problem, mianowicie problem rosyjski.
W roku 1698 król Rzeczpospolitej i elektor saksoński August II Mocny spotkał się w Polsce wraz z nowym, młodym carem Rosji Piotrem Wielkim. Na tym spotkaniu omówili oni możliwość wojny z młodym, jak czas pokaże niedocenianym przez nich królem Szwecji Karolem XII. Ponadto polubili się również prywatnie, a wiemy, że miało to niemały wpływ na politykę, od zawsze.
Wojna północna wybuchła w 1700 roku, a Rzeczpospolita formalnie nie brała w niej udziału, lecz mimo wszystko znaczna część walk została stoczona na jej ziemiach, gdyż Karol XII po zwycięstwie nad wojskami rosyjskimi na początku wojny, uznał, że najrozsądniej będzie obalić władzę Augusta II Mocnego w Rzeczpospolitej i na tronie osadzić kogoś proszwedzkiego. Tym kimś stał się Stanisław Leszczyński. Karolowi XII udała się ta sztuka i w 1706 roku zawarł oddzielny pokój z Augustem II w Altranstadt, na mocy którego August II zrzekł się korony polskiej.
Ostatecznie jednak i tak po 3 latach ją odzyskał, a cała wojna zakończyła się w 1721 r.
Podczas jej trwania Rzeczpospolita stała się już zależna od Rosji.
W 21 lat Rzeczpospolita została tak silnie opanowana wpływami rosyjskimi, że aż do odzyskania niepodległości w 1918 roku, się z nich nie uwolniła.
Wszystko zaczęło się w 1715 roku, to wtedy wybuchła konfederacja tarnogrodzka (sądzę, że jedna z 3 najważniejszych w XVIII wieku, a pomijana i często niedoceniana, pod względem swoich wpływów na przyszłe wydarzenia), spór między szlachtą a królem Augustem II. Król Rzeczpospolitej i elektor Saksonii na mediatora powołał Piotra I Wielkiego. To samo uczyniła szlachta. Wobec tego car Rosji podyktował warunki, opisane w traktacie warszawskim z 05.11.1716 roku, a ratyfikowane podczas Sejmu Niemego z 1717 r. To wydarzenie akurat zna wiele osób, a mało kto pamięta, co tenże sejm spowodowało…
Warto jednak wspomnieć o tym, że rok 1718 przyniósł zmianę nastawienia Króla, który uznał, że niezależność Rzeczpospolitej trzeba ratować, a w roku 1719 zawiązała się koalicja antyrosyjska złożona z Króla Anglii, Cesarza Rzymskiego Domu Niemieckiego i Króla Rzeczpospolitej, a zarazem Elektora saksońskiego. Taka siła mogła zniszczyć potęgę rosyjską, która swymi wpływami opanowywała również Szwecję i państewka niemieckie, więc wszystkie 3 władztwa miały swój cel
w pokonaniu Rosji. Do ostatecznego zawiązania tejże koalicji brakowało tylko zgody polskiego sejmu. Jak możemy się domyślić wystarczyła jedna łapówka, aby ktoś krzyknął Liberum Veto. Dokładnie tak się stało, polski sejm nie zaakceptował owej koalicji i nie doszła ona do skutku. Los Rzeczpospolitej został już napisany…
Czy gdyby Rzeczpospolita była, np. monarchią absolutną potrzebna byłaby zgoda polskiego sejmu? Oczywiście, że nie (bo najprawdopodobniej by on nie istniał) i wystarczyłaby wola samego króla, która jak widzimy uległa bardzo pozytywnej zmianie. Te 17 lat, od początku wojny północnej do sejmu niemego można uznać za okres w historii Polski, w którym cała słabość ustroju Rzeczpospolitej ukazała się i zadziałała na naszą niekorzyść, a Piotr I znakomicie to wykorzystał i zbudował w kraju, który jego dalecy następcy nazwą Nadwiślańskim ogromne wpływy rosyjskie, z których jak już wspomniałem Rzeczpospolita się nie wyrwała.
Upadek polskiej niepodległości jest datowany na 1795 i słusznie – to wtedy nastąpił III Rozbiór Polski, lecz kiedy upadła polska suwerenność? W którym momencie Rzeczpospolita przestała być państwem suwerennym? Myślę, że już w 1764 roku, gdy na tronie zasiadł kandydat, bezapelacyjnie popierany przez Katarzynę II, carycę Imperium Rosyjskiego – Stanisław Antoni Poniatowski. Po koronacji swoje drugie imię zmienił na August, choć do pierwszego Augusta z dziejów świata wiele mu brakuje. Wtedy już, gdy polska szlachta sama nie mogła wybrać swojego króla, możemy uznawać, że utraciliśmy swą suwerenność, bo choć możemy krytykować demokrację szlachecką, to musimy pamiętać, że to szlachta z Rzeczpospolitej Obojga Narodów dotychczas (no może poza wątpliwą elekcją Augusta III Sasa) sama wybierała swojego Króla. Choć moim zdaniem było to bardzo utopijne to lepsze takie rozwiązanie niż perspektywa narzucania nam władcy przez innych władców. Do ostatecznego upadku przyczyniła się konfederacja targowicka i insurekcja kościuszkowska, które odpowiednio spowodowały II i III Rozbiór Polski i o tyle, co powstanie kościuszkowskie możemy tylko pochwalać, to Targowica po dziś dzień kojarzy nam się z symbolem zdrady ojczyzny, której dopuściło się wielu szlachciców, z których najbardziej znanymi są np. Szczęsny Potocki, Józef Kossakowski, Seweryn Rzewuski. Katarzyna II zgromadziła wtedy wokół siebie przekupną szlachtę z Rzeczpospolitej i tak utworzyła konfederację targowicką, która miała bronić dawnych wolności w Polsce…
Jak wiemy z historii doprowadziło to do zguby Polski.
Rozważając zatem wpływ szlachty na Rzeczpospolitą i ustalenie granicy między demokracją a anarchią musimy pamiętać, że rzeczywiście panowała już kilkaset lat temu w Polsce namiastka demokracji, którą znamy z dzisiejszych lat. Jest to wspaniała tradycja republikańskich wolności, która rozwijała się w Polsce nawet od XI wieku!
Brzmi to jak coś kompletnie abstrakcyjnego, lecz przypomnę, że Władysław Herman, był uzurpatorem polskiego tronu książęcego po wygnanym Bolesławie Śmiałym. Widać więc tendencję, że już w XI – wiecznej Polsce nie będzie rządził ktoś, kto nie jest akceptowany przez polskie społeczeństwo (poprzez słowo społeczeństwo należy rozumieć przedstawicieli, czyli jego elity). Zatem rozwój tychże wspaniałych tradycji demokratycznych w Polsce trwał od setek lat, lecz w końcu doszedł do poziomu, przez który Polska upadła i straciła niepodległość. Istnieje bardzo cienka granica między wolnością, a anarchią, a sądzę że za dużo wolności prowadzi właśnie do anarchii. Tak było w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, w której anarchia zdecydowanie zrodziła się, gdy zaczęto powszechnie używać prawa Liberum Veto. Można by doszukiwać się anarchii już we wcześniejszych wydarzeniach, np. gdy Kazimierz IV musiał dać szlachcie kolejne przywileje, aby powołać pospolite ruszenie, które jak się okazało w wojnie trzynastoletniej było fatalnie przystosowane do walki. Sądzę, że początek powszechnego użycia ,,wolne, nie pozwalam” jest bezdyskusyjnym początkiem anarchii w Polsce, czego doskonale dowodzi fakt, iż za Augusta III każdy sejm był zrywany, z wyjątkiem tego, w którym zatwierdzano jego elekcję, a warto przypomnieć, że panował w Rzeczpospolitej Obojga Narodów przez 30 lat.
Liberum Veto było główną wadą polskiego ustroju, którą to Imperium Rosyjskie bardzo wykorzystało w swej walce o wpływy nad Polską, gdyż wystarczyła jedna łapówka, aby osiągnąć korzystny dla siebie wynik sejmu. Czy tak wygląda demokratyczne państwo? Sądzę, że takie państwo jest kompletną anarchią. Zatem nawet jeśli przez pewien etap w historii ustrój Rzeczpospolitej Obojga Narodów był piękną demokracją szlachecką to ostatecznie, jego dalszy rozwój i osiąganie kolejnych praw przez szlachtę doprowadziło do utraty niepodległości.
Powoduje to więc negatywną ocenę demokracji szlacheckiej w moim odczuciu, gdyż coś co doprowadza państwo do upadku nie może być oceniane jako coś dobrego.